Ksiądz proboszcz Franciszek Woś

Wojenne losy księdza

Franciszka Wosia

 


Aleksandra Krupa

Kim są dla nas ludzie, żyjący w najtragiczniejszych czasach, jakie poznała ludzkość, czasach II wojny światowej? Czy potrafimy wyobrazić sobie bezmiar bólu, jakiego doznali, nienawiści, której doświadczyli? Czy umiemy to docenić?

wos

Jednym z niezliczonej rzeszy bohaterów okresu 1914-1989 jest ksiądz Franciszek Woś, którego historia zapadła w sercach wielu ludzi i trwa zachowana we wdzięcznej pamięci. To człowiek, który poświęcił swe życie Bogu i Ojczyźnie.

Urodził się 27 stycznia 1914 roku we wsi Jagiełła. Jego ojciec Ignacy zginął na wojnie w 1916 roku, pozostawiając żonę Marię (z domu Kulpa) i trzech synów: Franciszka, Michała oraz Antka-samych.

Franciszek uczęszczał do powszechnej szkoły w Jagielle, następnie do gimnazjum w Jarosławiu i tam zdał maturę. W 1935 r. zgłosił się na ochotnika do Szkoły Podchorążych Rezerwy 24 Dywizji Piechoty w Jarosławiu, by w ten sposób zwolnić ze służby wojskowej brata Antoniego, który jako najstarszy przejął obowiązki prowadzenia gospodarstwa rodzinnego. Podczas ćwiczeń pod Tarnopolem dostał zawiadomienie o przyjęciu do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu.

Niestety wybucha wojna, Przemyśl został zajęty przez Sowietów. Jako kleryk był świadkiem pierwszych dni wojny. Jak wielu młodych Polaków, których spotkał wracając z wakacji, miał zamiar wstąpić do wojska. Nie dołączył do fali uchodźców za San. Po przejściu frontu udał się do Przemyśla. Tu nastąpiły radykalne zmiany. Seminarium zajęte przez uchodźców i rannych pozostało za granicą wyznaczoną wzdłuż Sanu, od 17 września 1939 roku pod okupacją sowiecką. Plan przedostania się na Węgry niweczy aresztowanie grupy kolegów z Grodziska.

Dalsze studia podjął w Brzozowie i ukończył je mimo piętrzących się kłopotów materialnych i zagrożenia wywozem na roboty.

4 maja 1941 roku otrzymuje święcenia kapłańskie z rąk biskupa Franciszka Bardy. Prymicyjną Mszę Świętą odprawił w Wólce Pełkińskiej. Tymczasem trwają przygotowania do ofensywy Niemiec na Związek Radziecki. W lesie Niechciałka gromadzone są ogromne zapasy amunicji, a pola obok lasu przygotowywane na obóz dla jeńców. 22 czerwca 1941 roku wczesnym rankiem rusza nowy front wojenny.

Pierwszą placówką młodego kapłana była parafia w Husowie-bardzo aktywnym ośrodku pracy konspiracyjnej. Proboszcz tamtejszej parafii ksiądz Julian Bąk był zaangażowany w  działalność Związku Walki Zbrojnej, do którego również dołączył ksiądz Woś. Ten po złożeniu przysięgi otrzymał pseudonim ,,Czajka”. Jako dowódca drużyny dostał rozkaz przygotowania miejsca na broń pochodzącą z Nienadowej nad Sanem, którą złożyli Niemcy w miejscowej gorzelni dworskiej. Broń ta miała być zdobyta wspólnymi siłami obwodu przeworskiego i łańcuckiego ZWZ. Spotkanie obu  pododdziałów nastąpiło w lesie nienadowskim. Wieczorem 2 marca 1942 roku przeprowadzono akcję zakończoną powodzeniem. Podczas rewizji u jednego z działaczy została ujawniona lista członków ZWZ. Sytuacja ta zmusza księdza i innych do zmiany miejsca zamieszkania. W marcu 1942 roku z polecenia biskupa Franciszka Bardy został przeniesiony do Majdanu Sieniawskiego pod zmienionym nazwiskiem-Franciszek Jasiewicz. Tam brał udział w pracy konspiracyjnej Armii Krajowej oraz utrzymywał kontakty z poprzednią komórką ZWZ.

 

wos2

Majdan Sieniawski od początku był narażony na represje, a ludność patrzyła, przeżywała zniszczenie i śmierć najbliższych. Rok 1942 był szczególnie ciężki-nieurodzajny. Mnożyły się napady, rabunki, pobicia. Taki napad miał również miejsce na plebanii- zabrano wóz, konie, ubrania, i inne rzeczy. Ginęli ludzie w domach, na drodze, wszędzie. Te napady powodowały represje ze strony władz okupacyjnych. Oto wspomnienia samego kapłana:

Na wiosnę 1943 roku zostaliśmy wezwani (księża i nauczyciele) do Biłgoraja. Obok kościoła w Puszczy Solskiej w domu otoczonym strażą, w słowach pełnych gróźb zapewniono nas, że za napady na wsie, które po wysiedleniu polskich rodzin zajęli nasłani niemieccy osadnicy-koloniści w rejonie Zamościa, przyjdą represje na naszą ludność. I zaczęło się od Biłgoraja w naszym kierunku wysiedlanie połączone z paleniem. Ludzi, zabierano, rozdzielano, wywożono.

Pojechałem do domu do Jagiełły. Wracającego w Sieniawie ludzie ostrzegali mnie, że Majdan otoczony. Jadę jednak. Cisza. Tylko zboża falują. To samo mówią parafianie w Adamówce- nikogo z Majdanu nie wypuszczają. Na Osówce zostałem zatrzymany. Po wylegitymowaniu pozwolili mi jechać na plebanię.

Na Końskiej ulicy stał sztab, kierujący akcją wysiedleńczą. Już ostrzeliwany i wysiedlony jest Tarnogród, nasza gmina Wola Różaniecka, Różaniec, Luchów Górny i Dolny. Pozostaje Majdan. W tym czasie odprawiamy nabożeństwa, spowiadamy, ludzie zrezygnowani, uczęszczają wszyscy: urzędnicy z leśnictw, poczty, tartaku, nauczycielstwo. Po nabożeństwie dowiaduję się, że Majdan pozostanie, nie będzie wysiedlony. Tę wiadomość otrzymałem od Lidki wysiedlonej, znającej język niemiecki i przekazałem ludziom. Pozostajemy na miejscu! Wielka radość! Dzięki Bożej Opatrzności (...)

Wielka radość nie trwała jednak długo, gdyż 28 listopada 1942 roku, Majdan został otoczony. Tego dnia odbyła się pacyfikacja wsi, spalono kilka budynków, 11 osób zginęło, a kilkanaście wywieziono do Tarnogrodu. Na plebanię księdza przyszli naziści, zakazując mu opuszczać pomieszczenie. Po chwili przybiegła zapłakana kobieta prosząc księdza do umierającego ojca. Bez namysłu ruszył do chorego. Wracając wstąpił do organisty i dowiedział się, że wiele osób zginęło. 5 grudnia Niemcy udali się do Potoku i tam zabili proboszcza Juliana Bąka i około 40 mieszkańców. Na prośbę pozostałych ksiądz Franciszek pojechał do Tarnogrodu, aby wstawić się za zabranymi tam ludźmi. Został wpuszczony na posterunek, lecz jego prośba o uwolnienie niewinnych spotkała się z kpinami żołnierzy. Na jego oczach wyprowadzono ludzi do samochodu, aby zawieźć ich do obozu w Zwierzyńcu. Nikt już stamtąd nie wrócił.

Pod koniec lutego 1944 roku w Majdanie Sieniawskim, zjawiają się dywersyjne oddziały sowieckie. Zakwaterowali się w pobliżu plebanii. Wkrótce ksiądz został ,,zaproszony” do sztabu generała Kowpaka. Tam żołnierze przebrani w polskie mundury w celu wzbudzenia zaufania wypytywali o nazwiska ludzi i komendanta organizacji podziemnej. Rozmowę przerwały odgłosy strzelaniny od strony Pawłowej, znowu zginęli ludzie. Uciekający w stronę Krzeszowa Sowieci kradną konie, wozy, bydło i żywność.

Władze niemieckie znowu wracają, a ludzie w dalszym ciągu przeżywają trudne chwile. Zginął lekarz, więc do rannych był wzywany ksiądz Woś. Z wszystkich stron mieszkańcy starali się pomagać sobie nawzajem. Zbliżał się front.

W kwietniu 1944 roku kapelan został przeniesiony do parafii w Tuligłowach, gdzie również spotkał wielu młodych patriotów, którzy brali czynny udział w walkach o Pruchnik z cofającymi się frontowymi oddziałami wojsk niemieckich w ramach akcji ,,Burza”. Ksiądz Franciszek był odpowiedzialny za jej przygotowanie.

W nowej powojennej rzeczywistości czekały nowe równie bolesne doświadczenia. W ciągle zniewolonej Polsce zaczęły się represje i aresztowania przede wszystkim żołnierzy Armii Krajowej. Wielu wywieziono do łagrów, zamknięto w więzieniach, skazano na śmierć za to tylko, że byli Polakami. Taki los spotkał też młodego brata księdza Franciszka-Michała, również kapłana (wówczas wikariusza w Sieniawie), który został skazany na długoletnie więzienie we Wronkach.

W Bachórcu dokąd został przeniesiony w 1946 roku był świadkiem licznych napadów UPA na pojedynczych Polaków. Plebania stała się miejscem schronienia dla zagrożonych.

Interweniował w Sztabie Wysiedleńczym w sprawie bezdusznego traktowania wysiedlonych, szczególnie ludzi starszych często schorowanych, słabych bezradnych, którzy umierali w drodze. Za tę interwencję mógł zapłacić własnym życiem.

I taki pozostał do końca życia-ofiarny, dyspozycyjny, bezinteresowny, gościnny, gotowy do pomocy, otwarty na potrzeby innych; niezwykle wrażliwy, taktowny.

Mimo tylu bolesnych doświadczeń, również fizycznego bólu i choroby zachował poczucie humoru i pogody, życzliwy uśmiech dla każdego. To Wielki Kapłan-wychowawca wielu następców i Wielki Człowiek.

 

 Działalność księdza w parafii Świętoniowa

2 kwietnia 1957 roku do parafii w Świętoniowej pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, przybył nowy proboszcz-ksiądz Franciszek Woś. Po pożarze w drewnianym kościele, narasta potrzeba wybudowania nowego. 27 kwietnia został wytoczony teren na miejsce nowej świątyni, a już 30 czerwca tego roku, biskup Franciszek Barda poświęcił fundamenty. Zaangażowani w budowę, mieszkańcy wożą kamienie, oddają pola na budowę cegielni, pracują do utraty sił. Już 15 listopada 1959 roku ksiądz biskup Wojciech Tomaka poświęcił kościół. Nowe ławki, ambona, zewnętrzna budowa organów i stacje drogi krzyżowej-wszystko dzięki mobilizacji księdza i wspólnocie mieszkańców.

W 1961 roku duchowny podejmuje się budowy nowej plebanii, na miejscu starego kościoła. Na Tysiąclecie Chrztu Polski, parafianie gościli obraz Matki Bożej Częstochowskiej. W tym roku odbyła się również konsekracja ołtarza i kościoła przez biskupa Ignacego Tokarczuka. Ta data została wyryta na tarczy jednego z aniołów przy ołtarzu. W następnym roku na wieży kościoła został wywieszony zegar, którego konstrukcja trwała 7 lat. W latach 1975/1976 została zbudowana dzwonnica i trzy dzwony. Kolejną ważną inwestycją księdza było ogrodzenie kościoła oraz wybudowanie kaplicy cmentarnej.

 

wos3

Bardzo smutnymi chwilami dla mieszkańców wsi był napad (12-13 sierpnia 1981 roku) na kościół, kiedy to złoczyńcy zniszczyli obraz Matki Bożej oraz ołtarz. Ukradli monstrancję, 4 kielichy koronę z obrazu i część aureoli. Na mszy świętej przykryty niebieskim materiałem obraz, wzbudził rozpacz wśród ludzi, którzy ze łzami śpiewali pieśń ,,Nie opuszczaj nas”. Wierni kościołowi, dobrowolnie oddawali księdzu łańcuszki i obrączki, by naprawić szkody.

Mieszkańcy wsi zawsze mogli liczyć na rozmowę i wsparcie księdza, drzwi plebanii, były zawsze otwarte. W 1989 roku kapłan odchodzi na emeryturę.

Za swoje zasługi w wojsku otrzymał 15 sierpnia 1948 roku Medal Wojska Polskiego i Krzyż Armii Krajowej w Londynie.

Pogrzeb księdza Franciszka Wosia odbył się 15 maja 2009 roku w Wólce Pełkińskiej.

 

Bibliografia

Ankieta Duszpasterzy Polski Walczącej kapelana Franciszka Wosia

Fragment gazety ,,W cieniu kolegiaty” nr 7,  lipiec 2007

Fragment Jarosławskiego Kwartalnika Armii Krajowej

Fragment kroniki parafii Świętoniowa

Wspomnienia księdza Franciszka Wosia z czasów okupacji niemieckiej w Majdanie Sieniawskim

Wspomnienia  księdza Wosia z czasów wojny 1939-1945

Zdjęcia pochodzące ze zbiorów parafialnych